wtorek, 18 listopada 2014

W krajach herbacianych: Indie

 Skąd trafiają herbaty do Polski? Jadą z daleka... Najważniejsze kraje-dostawcy – to Chiny, Sri Lanka, Indie, Wietnam, Kenia. Poświęćmy tym krajom trochę uwagi.

  Indie należą do elity krajów herbacianych. Mają swoją herbacianą legendę. „Jej bohaterem jest Bodhidharma, mnich żebrak, który aby odpokutować grzechy swej hulaszczej młodości, ślubował nie spać przez siedem lat i całkowicie poświęcić się medytacji. Nagromadzone zmęczenie w końcu go jednak pokonało. Po przebudzeniu rozwścieczony z powodu niedotrzymania przysięgi odciął sobie powieki. Gdy po latach znów zawędrował w Himalaje, zauważył, że w miejscu, w którym dokonał aktu samookaleczenia, wyrosły krzewy. Z liści przyrządził napar, którego wypicie sprawiło, że znużenie całkowicie się ulotniło, a bystrość umysłu, tak niezbędna w trakcie medytacji, wzrosła. Podczas dalszej wędrówki napotkanym ludziom rozdawał ziarna owej cudownej rośliny, rozsławiając jej ożywcze właściwości. Uczynił ją także obowiązkowym elementem ceremoniału w założonym przez siebie klasztorze Chan (dosłownie skupienie). Co ciekawe, w hinduskich klasztorach do dziś utrzymał się obyczaj wypijania filiżanki herbaty przed rozpoczęciem medytacji”. Jest to cytat z artykułu „Poezja smaku, czyli rozprawa o herbacie” z warszawskiego wydania „Dziennika”, w którym czytamy też: „Ten magiczny napój potrafił zwieść każdego, nawet cesarza. I do dziś nic się nie zmieniło”.

   Tyle legenda. W rzeczywistości o herbacie w Indiach wiadomo było w Europie od 1598 r. W tym to roku holenderski podróżnik Jan Huyghen van Linschoten zauważył (i utrwalił piórem), że Hindusi jedzą liście jak warzywa z czosnkiem i oliwą, a ponadto sporządzają z nich esencję. Niespełna dwieście lat później brytyjski botanik Joseph Banks w raporcie dla Kompanii Wschodnio-Indyjskiej doniósł do Londynu, że niektóre wschodnie i północne części Indii stanowią idealny teren dla uprawy herbaty. Zasugerował przy tym sprowadzenie sadzonek z Chin, ignorując fakt, że herbaciane krzewy rosły naturalnie w Bengalu.

  W 1823 roku i w 1831 roku Robert Bruce i jego brat Charles, działający także na usługach Kompanii Wschodnio-Indyjskiej, potwierdzili naturalną obecność herbacianej roślinności w Assamie i wysłali odpowiednie próbki do nowo utworzonego ogrodu botanicznego w Kalkucie. W 1833 roku Charles Bruce otrzymał zadanie utworzenia szkółek herbacianych krzewów. Pięć lat później pierwsza partia herbaty z Indii wysłana została do Londynu i sprzedana na aukcji. Z czasem w assamskiej Dolinie Bramaputry powstał zalążek przemysłu herbacianego, a następnie w Darjeeling w Himalajach (herbata z tego rejonu należy do najlepszych na świecie).

   Na tym miejscu należy bez wątpienia wymienić Roberta Fortune'a (1812-1880). Ten Szkot, botanik a zarazem łowca przygód – to ówczesny James Bond na usługach jej brytyjskiej królewskiej mości Wiktorii. W „Vademecum herbacianym” określony został jako największy i najgenialniejszy herbaciany szpieg wszech czasów. I niewątpliwie złodziej niezwykłej historycznej miary. Otóż temuż Fortune'owi, którego nazwisko można w języku polskim swobodnie przetłumaczyć na Szczęściarz, udało się wykraść sadzonki herbaty traktowane w Chinach jako pilnie strzeżony monopolowy sekret cesarstwa. Według Wikipedii, jego tajna misja trwała trzy lata (1848-51). W tym czasie podróżował po Chinach pod przykrywką mandaryna, zbierał informacje o herbacie i jej uprawie; co więcej – także nasiona i sadzonki niezwykłego ziela. Na koniec wywiózł do Indii 20 tysięcy sadzonek. Skuszonych do towarzystwa 8 chińskich herbaciarzy pomogło mu założyć z tych sadzonek plantację wykradzionej herbaty w regionie Darjeeling.

   [„Vademecum” wiąże Roberta Fortune'a z odkryciem znaczenia jakości wody dla smaku herbaty. „Pewnego razu (Fortune) został zaproszony przez kapłana chińskiej świątyni Kooshan na herbatę. Ceremonia nie odbyła się jednak przy stole, ale na dziedzińcu, gdzie biło źródełko czystej wody. Natychmiast po nabraniu została ona przez mnicha zagotowana. Fortune wspominał później, że nigdy jeszcze nie pił tak doskonałej herbaty. W tamtej chwili zrozumiał też, dlaczego słudzy z miejskich rezydencji byli wyprawiani dziesiątki kilometrów tylko po to, żeby swoim panom przynieść kilka litrów świeżej, czystej wody”.]
Peregrynacjom Roberta Fortune'a poświęcony został współczesny 52-minutowy australijski film. Obraz jest dziełem Diany Perelsztejn.

    W 1853 roku eksport z Indii wyniósł 183 tony, a w 1885 roku – aż 35 tysięcy ton. Dziś w Indiach istnieje 13 tysięcy plantacji, które łącznie zatrudniają 2 miliony osób. Rozwinął się trzeci herbaciany region – Nalgiri. Roczna produkcja herbaty w Indiach szacowana jest na 750 milionów kilogramów. Jest to głównie herbata czarna. Ma on ustaloną renomę na rynku międzynarodowym. W ogólnoświatowej sieci odbiorców indyjskiej herbaty tradycyjnie znajduje się Polska.

   „W Indiach – pisze Ireneusz Klawikowski w magazynie „Wegetariański świat” – nie ma tradycji picia herbaty na sposób zachodni. Powszechnie natomiast gasi się pragnienie napojem zwanym masala czaj. Masala oznacza przyprawę, a czaj – herbatę, a więc masala czaj to w prostym tłumaczeniu herbata z przyprawami. Ponieważ każda rodzina kultywuje swoją własną metodę przygotowania tego aromatycznego napoju, którym raczą się jej członkowie i którą podaje się gościom, trudno jest podać jednolity uniwersalny przepis. Bazę masala czaj … stanowi czarna herbata w połączeniu z mlekiem, cukrem lub miodem i dobierane według gustu gotowane lub zaparzane przyprawy korzennecynamon, kardamon, imbir, goździk i czarny pieprz. O popularności tak przyrządzanego czaju w samych Indiach może świadczyć fakt, iż jest on dostępny nawet na ulicach – u ulicznych sprzedawców zwanych czajwala. Jak podaje Wikipedia: Noszą oni czajniki z gorącą herbatą i podają ją w świeżo palonych glinianych kubkach, wyrzucanych zaraz po spożyciu. Nic dziwnego, że ten korzenny przysmak jest tak popularnym napojem. Warto go pić nie tylko dla przyjemności delektowania się smakiem i aromatem, ale także ze względu na długą listę... korzyści zdrowotnych, jakie przypisuje się jego składnikom”.

   Anna Łupińska w publikacji „Herbata bez tajemnic” pisze: „W Indiach można się napić czarnej herbaty kupionej na ulicznych kramach, stacjach kolejowych itp. Jest ona bardzo mocna, słodka, z mlekiem i podawana w czarkach jednorazowego użytku”. Wiadomo też, że również w pociągach można się napić herbaty z niewielkich czarek jednorazowego użytku wykonanych z gliny. Goram ćaj – gorącą herbatę przyrządza się z reguły z herbacianego pyłu; esencjonalny płyn pije się z mlekiem, bardzo – jak na europejski gust – przesłodzony. A tak swoje smakowanie herbaty w Indiach opisuje w przysłanym gdzieś ze świata e-mailu Urszula Reda – zapalona podróżniczka, wyskakująca ze swoich domów czy to w Belgii czy to w Hondurasie w różne miejsca na globie: „Dobrą herbatę kupowałam głównie w małym sklepiku i była bardzo droga. Lepsze herbaty produkowane są głównie
na eksport, ponieważ przeciętny obywatel może sobie pozwolić tylko na przeciętną jakość (podobnie jak z kawą w Ameryce Środkowej). Z tej przeciętnej jakości herbaty przyrządza się napar o nazwie chai. Jest to czarna herbata z dużą ilością mleka i cukru, doprawiona aromatycznymi indyjskimi przyprawami, uważana za najbardziej popularny napój w Indiach. Można jej skosztować praktycznie wszędzie – na ulicy, w pociągu lub oczywiście w każdej restauracji. Pije się bardzo gorącą, zwłaszcza w gorące popołudnia, ponieważ ma działanie chłodzące, podobnie jak arabska herbata miętowa. I jest wyśmienita!!!”.

   Godną uwagi informację o indyjskiej herbacie znajdujemy w „Vademecum herbacianym”. Cytat: „Czaj to indyjska herbata zmieszana z dużą ilością dodatków. Kiedy ją zamawiamy najbardziej ekscytujące jest to, że nigdy nie wiadomo, jaki napar otrzymamy. Podstawą czaju są przyprawy nadające naparowi orientalny charakter. Parzy się ją zawsze pod przykryciem, a pije na gorąco. Zanim wychylimy czarkę do dna, koniecznie „wwąchajmy się” we wszystkie aromaty. A kiedy już ją opróżnimy, pozwólmy sobie na odrobinę ułańskiej fantazji – huknijmy czarką o podłogę, jak to się robi na indyjskich dworcach kolejowych”. (sic!)

   Zbiór herbaty w wielkim centrum jej uprawy w okolicy miasteczka Munnar w stanie Kerala, leżącym na wysokości 1800 metrów nad poziomem morza w Ghattach Zachodnich na cyplu opływanym przez Ocean Indyjski, gdzie pierwsze plantacje datują się z czasów kolonialnego panowania nad Indiami przez Wielką Brytanię, tak opisała Hanka Jefimowicz w magazynie „Gazeta-Podróże”: „Codziennie schodząc z gór, mijaliśmy zielone herbaciane pola, podziwialiśmy pracę zbieraczek, często z nimi rozmawiając. Noszą długie gumowe fartuchy okalające ciało od szyi po kostki dla ochrony przed żmijami. Długie kije bambusowe służą im jako rodzaj poziomicy – kładą kij poziomo na krzakach herbaty i wszystkie wystające listki zbierają grzebieniem (podobnych używają nasi zbieracze jagód). Później ogromne wory pełne listków niosą na głowach do punktu wagowego”.

   Poniżej oryginalne opakowanie herbaty Masala Everest z opisem zawartości i przepisem zaparzania





function disableSelection(target){
if (typeof target.onselectstart!="undefined") //IE route
 target.onselectstart=function(){return false}
else if (typeof target.style.MozUserSelect!="undefined") //Firefox route
 target.style.MozUserSelect="none"
else //All other route (ie: Opera)
 target.onmousedown=function(){return false}
target.style.cursor = "default"
}
disableSelection(document.body)
</script>
 </script>